Przebij swoją bańkę – miejsca w internecie, które pomogą Ci zrozumieć punkt widzenia innych

Załóżmy, że masz na coś określony pogląd – mogą to być regulacje prawne dotyczące aborcji, polityka mieszkalna czy ekologiczna kraju, prawa mniejszości seksualnych czy to, czy powinniśmy już zjeść bogatych, czy jeszcze trochę poczekać. Co czujesz, kiedy rozpoczynasz dyskusję z osobą o poglądach zupełnie odmiennych od Twojego?

Jedną z najbardziej powszechnych reakcji na taką sytuację jest złość – szczególnie wtedy, gdy dotykamy tematów, o których zdanie w pewnym sensie stanowi ważną część naszego obrazu siebie. Jeżeli uważasz, że jesteś katolikiem, liberałem, pro-choice, wolnościowcem, sojusznikiem osób nieheteronormatywnych czy narodowcem, odmienne zdanie Twojego rozmówcy może być odbierane przez Ciebie jako atak. Skoro ktoś krytykuje poglądy, które uważasz za ważne, słuszne i stanowią część Twojej tożsamości, możesz odnieść wrażenie, że krytykuje on Ciebie samego. Nie wykluczone, że Twój rozmówca – czasem nieświadomie – tak właśnie zresztą robi, używając słów w stylu “ludzie wierzący/popierający X to idioci”, pomimo tego, że ma na myśli jakiś bezosobowy “ogół”, a nie osobę stojącą przed nim. 

Do problemu z polaryzacją, o którym szeroko wspomina się w kontekście używania mediów społecznościowych (w końcu na naszej tablicy wyświetla nam się to, co lajkujemy – i im podobne rzeczy) dochodzą – podejrzewam – także braki w polskim systemie edukacji. Nie uczy się nas konstruktywnej dyskusji, wyłapywania błędów w argumentacji, a krytykę danego pomysłu często zgniata się w zarodku, zasłaniając się autorytetem dyrektora czy nauczyciela. Wyobrażacie sobie społeczeństwo, które – nauczone sztuki dyskusji – oglądając debatę stwierdza “o, tutaj padł argument ad auditorem” lub słuchając wypowiedzi danego polityka, biegle jest w stanie zidentyfikować manipulacje i argumenty odwołujące się do upodobań tłumu, niepoparte statystykami? O ile inaczej wyglądałyby wtedy nasze polityczne wybory…

Mam również problem z tym, czy rzeczywiście dyskutować ze wszystkimi – i o wszystkim – warto, a szczególnie mnie to zastanowiło w trakcie zeszłotygodniowej konwersacji z pewną panią na Facebooku, która udostępnioną informację o rozwoju chmury krajowej skomentowała słowami “z czego tu się cieszyć? Z tego, że chcą zaszczepić ludziom chipy by mieć nad ludźmi kontrolę?“. Nie jest to nawet spowodowane tym, że uważam, że pewne tematy są bezdyskusyjne, tylko tym, że do niektórych ludzi, jeżeli się nie nie da, to jest naprawdę bardzo, ale to bardzo trudno dotrzeć. A najtrudniej do tych, którzy jakąś sprawę – walkę z obowiązkowymi szczepieniami, walkę o powszechnie dostępną aborcję lub jej całkowity brak – uważają za tak kluczową część swojej tożsamości, że jakakolwiek dyskusja sprowadza się do personalnych wycieczek na mój temat, komentarzy na temat wieku, doświadczenia, lub tego, że Kraków zrobił ze mnie młodą, wykształconą z wielkiego ośrodka (autentyk). Prawie tak samo trudno dyskutuje mi się z osobami, które uważają, że skoro one danego problemu nie doświadczyły, lub skoro im się udało, to problem nie istnieje lub obecna sytuacja jest prawidłowa i sprawiedliwa. Tutaj przywołuję z kolei pewną dyskusję przeprowadzoną w Madrycie ze znajomym, który stwierdził, że nierówności edukacyjne występujące pomiędzy szkołami w większych i mniejszych ośrodkach to pożądana selekcja naturalna – a skoro on “wyszedł na ludzi”, będąc z takiego właśnie miejsca, to problem nie istnieje – zagotowałam się wtedy tak, że moglibyście na moim czole usmażyć jajko. 

Pomimo to uważam, że za każdym razem próba powinna zostać przynajmniej podjęta, a dyskusja nieustannie sprowadzana do merytorycznych argumentów, jeżeli w którymś momencie zaczyna skręcać w stronę opinii. Zdarzyło się wiele razy, że ktoś, z kim początkowo się nie zgadzałam, przekonał mnie do swoich racji – a nawet, jeżeli się mu to nie udało, to przynajmniej zrozumiałam jego punkt widzenia. Mam też poczucie, że samej udało mi się kilkakrotnie skłonić kogoś do spojrzenia na daną sprawę z innej strony (wpis dedykowany wszystkim moim wykopowym znajomym, z którymi kiedykolwiek się spierałam – jesteście super ( ͡° ͜ʖ ͡°) ).

Tak czy inaczej myślę, że te ciekawe czasy, w których przyszło nam żyć – szczególnie w kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich – to dobry moment na to, żeby spróbować skonfrontować nasze poglądy na różne sprawy – i zrozumieć tych, którzy myślą inaczej. A ponieważ social distancing to trend również na czerwiec, to do gorących dyskusji przy piwie ze znajomymi lub przy świątecznym stole polecam przygotować się za pomocą kilku internetowych narzędzi:

  1. Debaty Oksfordzkie – odkryłam je dopiero po studiach i ogromnie żałuję, że nie są powszechnie prowadzone w polskich liceach (najczęściej na poziomie szkolnym przeprowadza się je jedynie w najlepszych krajowych ośrodkach). Koncept jest prosty – polega na dyskusji nad daną tezą, w której biorą udział zespoły zarówno jej proponentów, jak i oponentów. Nad poziomem rozmowy czuwa marszałek, który dba o to, żeby uczestnicy nie stosowali niewłaściwych debacie zabiegów takich, jak wyśmiewanie przeciwnika czy stosowanie błędnych argumentów. Nagrania na tematy, które nas interesują można znaleźć wpisując na YouTube po prostu “debata oksfordzka” – ciekawa rzecz do posłuchania jako alternatywa do podcastów.
  2. ChangeAView.com oraz subreddit r/ChangeMyView – uważam, że jest to najlepsza opcja na początek i choć tematy często są przeznaczone dla osób zaznajomionych w amerykańskiej polityce, pojawiają się tam również posty dotyczące tematów moralnych i światopoglądowych. Kilka postów z listy “most popular – all time” poruszało twierdzenia, o których sądziłam, że naprawdę ciężko będzie znaleźć argumenty stojące do niego w kontrze – a mimo to w każdym przypadku się udało. Portal ChangeAView to w zasadzie przedłużenie suba działające na takich samych zasadach, do korzystania z którego zachęca sam Stephen Fry.
  3. Debubble – kto z nas nie kocha dobrej, Twitterowej wymiany zdań? Limit znaków obowiązujący każdy komentarz zmusza nas do tego, żeby zawrzeć w swojej wypowiedzi jedynie esencję tego, co chcemy przekazać – choć jednocześnie może to nas zachęcać do odpowiedzi naszemu rozmówcy osobistą wrzutką w stylu “twojej starej”. Używając debubble, możemy wezwać innego użytkownika do debaty na dany temat a widzowie – w formie internetowej agory – mogą oceniać całość poprzez głosowanie. 
  4. Letter.wiki – posiłkując się opisem autorów portalu, “jeżeli Twitter jest placem miejskim, na którym dyskusja się rozpoczyna, Letter jest spokojną kawiarnią, gdzie ma ona szansę rozkwitnąć”. Letter działa na trzy sposoby – możesz opublikować list traktujący o ważnej dla Ciebie sprawie, możesz przeglądać profile użytkowników i napisać coś bezpośrednio do danej osoby lub poprosić twórców portalu o pomoc – a oni znajdą Ci odpowiednią osobę do dyskusji. Kiedy druga osoba podejmuje rękawicę, dyskusje stają się publiczne – widzowie mogą czytać wymieniane listy i obserwować nowe odpowiedzi, nie mogą się jednak wtrącić do prowadzonej konwersacji. Na stronie dostępnych jest już sporo listów na różne tematy, stąd nawet jeżeli nie czujecie się na siłach dyskutować po angielsku, możecie przeczytać wymiany zdań różnych autorów.
  5. Projekt Spięcie – na koniec coś z polskiego poletka, a mianowicie projekt powstały jako wynik współpracy pięciu polskich think-tanków umiejscowionych w różnych miejscach osi konserwatywno-liberalnej: Nowa Konfederacja, Klub Jagielloński, Kontakt, Kultura Liberalna i Krytyka Polityczna. Składa się on z serii tekstów na różne tematy, o których przeciętny Polak ma raczej dość emocjonalną opinię: klimat, relacje państwo-Kościół, uchodźcy, zdrowie publiczne, kobiety na rynku pracy i wiele innych. Dzięki współpracy grup zrzeszających ludzi o dość różnych poglądach możemy przeczytać teksty prezentujące dany problem z różnych stron – i prezentujące różne pomysły na jego rozwiązanie. 

Na zakończenie polecam jeszcze dwa filmy – ten, w którym Jochen Wegner opowiada o przeprowadzonym przez “Die Zeit” projekcie “Niemcy rozmawiają”, jak również ten, w którym Dawid Myśliwiec rozbija na czynniki pierwsze powody, dlaczego niektórzy ludzie wierzą w “głupoty”.

Jeżeli post Was zainteresował – dajcie znać w komentarzu! Liczę, że z biegiem czasu również mój blog stanie się ciekawym (i kulturalnym) miejscem wymiany poglądów 🙂

Kategorie:

One response to “Przebij swoją bańkę – miejsca w internecie, które pomogą Ci zrozumieć punkt widzenia innych”

  1. TURBOMEGALODON Avatar
    TURBOMEGALODON

    Ciekawy post i co do zasady zgadzam się z jego treścią, ale pozwolę sobie na kilka uwag.

    Odnośnie genezy problemu, piszesz o kwestii portali społecznościowych, oraz braku “sztuki dyskusji” w edukacji. Portale społecznościowe to tylko obserwowalny wierzchołek góry lodowej, większym problemem jest rola psychologii – mam na myśli zjawiska typu selection bias. Ludzie naturalnie dążą do potwierdzania swojej opinii na dany temat, przez co ignorują fakty nie pasujące do ich światopoglądu, social media (i algorytmy pozycjonowania linków firm typu google) jedynie wzmacniają ten efekt. W sprawie edukacji zgadzam się, że potrzebne jest wprowadzenie przedmiotu uczącego poprawnej argumentacji. Dodałbym do tego jedynie, że w społeczeństwie skrajnie brakuje też zrozumienia wnioskowania statystycznego i logiki, co uważam za powazniejszy problem. Nie rozumiejąc danych, co one mówią o świecie i co możemy z tego wywnioskować, dyskusa, nawet na wysokim poziomie, nigdy nie będzie w stanie w sposób poinformowany dotknąć tematu.

    Nie mam większych zastrzerzeń odnośnie rekomendacji (tylko polecałbym raczej debaty brytyjski parlamentarne, w oksfordzkich większość punktów jest przyznawana za retorykę, zamiast argumentacji) , tak długo jak dotyczą one budowania własnego światopoglądu. Odnośnie dyskusji z innymi, nie istnieje raczej poziom poinformowania i zdolności prowadzenia dyskusji, który byłby w stanie pomóc w tej sytuacji. Wynika to przede wszystkim z tego, że zdecydowana większość społeczeństwa, posiada typ osobowości (według klasyfikacji Myersa i Briggsa) nieanalityczny, co oznacza, ze ich sposób rozumowania o świecie jest oparty raczej o emocje (w tym wspominaną przez ciebie kwestię własnej tożsamości) i myślenie symboliczne/metaforyczne, niż dane i argumentację.

    Samemu też miałbym sporo rekomendacji związanych z tym tematem, ale polecę tylko wykłady i książki Marcina Napiórkowskiego – świetny punkt wyjścia do zrozumienia pseudonauki i myślenia symbolicznego/metaforycznego, co uważam za klucz do możliwości dogadania się z osobami o innym rodzaju myślenia.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *